Rok 1882. Ponura końcówka ponurego wieku. Przeszło 700 lat temu, gdy otworzyły się te diabelskie portale, świat powinien się skończyć. To byłoby jednak zbyt łatwe. Wyłoniły się z nich bowiem mroczne kreatury, przedwieczni bogowie sprowadzający na ludzi szaleństwo, którzy z miejsca przejęli władzę nad światem. Ludność poddała się ich rządom, bo cóż innego mogła zrobić w obliczu tej pradawnej, przytłaczającej i niezrozumiałej mocy. Teraz jednak jesteśmy mądrzejsi, wiemy jak działają przedwieczni i ich agenci. Nadszedł czas odwetu za wyrządzone nam krzywdy. Tak współtowarzysze restauracjoniści. Pora odbić nasz świat!
Studium w Szmaragdzie, czyli tytuł będący bohaterem dzisiejszej recenzji, jest planszową adaptacją cenionego i wielokrotnie nagradzanego opowiadania autorstwa Neila Gaimana o tym samym tytule, w którym mitologia Chtulhu miesza się z klimatem rodem z powieści o przygodach Sherlocka Holmesa. Za zaprojektowanie planszowej wersji odpowiada nie kto inny jak Martin Wallace, a jej wydaniem w Polsce zajął się Phalanx. Wcielimy się w niej w członków ruchu oporu przeciwko władzy przedwiecznych (restauracjoniści) lub próbujących ich powstrzymać agentów pradawnej arystokracji (lojaliści). Warto zaznaczyć że jest to już druga edycja gry, która w założeniu miała znacznie uprościć i ulepszyć pierwszą. Zastrzegam jednak, że nie miałem okazji zagrać w oryginalne Study in Emerald (pierwsza edycja jest obecnie raczej dość kiepsko dostępna...), więc moja opinia bazować będzie jedynie na świeżym spojrzeniu na grę, a nie na porównaniu.